wtorek, 5 czerwca 2012

PRZESTĘPSTWO NARUSZENIA KONSTYTUCYJNEJ ZASADY PAŃSTWA ŚWIECKIEGO


Otóż jak wiadomo większości obywateli RP, w tym i przede wszystkim prawnikom, nasze państwo jest krajem świeckim. A przynajmniej takim powinno być, jak wymaga tego Konstytucja RP. Tak się akurat składa, że nasz kodeks karny ciągle przechodzi jakieś nowelizacje. A moja propozycja, najprawdopodobniej nie odosobniona, miała by stanowić spenalizowanie tejże właśnie konstytucyjnej zasady państwa świeckiego. Na co dzień widzimy w publicznej sferze funkcjonowania naszego kraju tj. sferze instytucji publicznych (rządowych, samorządowych) preferowanie jednej tylko religii.
Przejawia to się przede wszystkim w pierwszeństwie do wszelkich dóbr, jakie rozdzielają te instytucje publiczne. Otóż moja propozycja miała by polegać na wprowadzeniu czynu zabronionego (przestępstwa) do kodeksu karnego, przewidującego odpowiedzialność karną osób kierujących daną instytucją publiczną, które dopuszczają się tego rodzaju zachowania, jakim jest uprzywilejowanie jakiegokolwiek związku wyznaniowego w dostępie do dóbr, jakich dysponentem jest ta instytucja. To uprzywilejowanie miało by polegać na możliwości pozyskiwania jakichkolwiek dóbr publicznych z pominięciem stosownych przepisów np: ustawy o zamówieniach publicznych lub też i w braku stosownych przepisów. Chodzi tu o uzyskiwanie dotacji, dofinansowań, przydziałów gruntów i lokali, ale także i na dopuszczeniu do prezentowania poglądów i symboli religijnych w tychże urzędach i instytucjach. Mowa oczywiście o symbolu krzyża, który wisi w wielu miejscach ale również i wprowadzenia odpowiedzialności osób, które w ramach swoich publicznych obowiązków służbowych, preferują czy nawet prezentują jakiekolwiek poglądy religijne lub używają symboli religijnych w trakcie wykonywania obowiązków urzędniczych. Byłby to przepis na podobieństwo zasady apolityczności, funkcjonującej w służbie cywilnej, nazywany roboczo w tym miejscu jako zasada bezreligijności lub aregilijności. Stosowną odpowiedzialność powinni ponosić również kierujący tymi urzędami, którzy dopuszczają i tolerują (nie podejmują żadnych działań) do tego, żeby zapobiec lub nie dopuścić do tego rodzaju zachowań. A więc osoby kierujące urzędami, które pozwalają swoim podwładnym na takie zachowania i nie podejmują żadnych działań. Pojemność tego typu przestępstwa i jego znamion, to oczywiście ogromny dylemat z punktu widzenia techniki legislacyjnej, bo problem wymaga głębokiego przemyślenia i następnie zdefiniowania. Ujęcie tego przestępstwa w przepis prawny, to ciężkie zadanie. Zadanie, które również napotka opory określonych środowisk społecznych, w tym środowisk religijnych. Zaś ten pomysł jest jedynie rozwinięciem konstytucyjnej zasady państwa świeckiego. Jego wdrożenie może nastąpić nie tylko do kodeksu karnego lecz do do kodeksu wykroczeń, jak też przepisów regulujących funkcjonowanie określonych urzędów i instytucji publicznych. Funkcjonowanie tego przepisu powinno współgrać z innymi przepisami regulującymi sferę religijną. Mowa przede wszystkim o przestępstwie obrazy uczuć religijnych. W świeckim państwie nie powinien funkcjonować w kodeksie karnym przepis, który penalizuje sferę wkraczającą w zakres działalności związków wyznaniowych i wszelkich instytucji wyznaniowych. Tego rodzaju naruszenia powinny być dochodzone przez te związki wyznaniowe w drodze cywilnoprawnej tj. naruszenia dóbr osobistych. A jeśli już uznać to zachowanie za przestępstwo, to powinno ono być ścigane z oskarżenia prywatnego, aby państwowi prokuratorzy i organy ścigania karnego, nie trwonili czasu i pieniędzy publicznych na dochodzenie cudzych krzywd.
Ten krótki artykuł to jedynie wskazanie pewnego problemu i wskazanie drogi wyegzekwowania świeckości państwa. Dlatego też nie opierano go na prawnoporównawczym charakterze, nie przywoływano podstaw prawnych jak i poglądów nauki w tym temacie, gdyż nie aspiruje on do publikacji naukowej. Te jak wiadomo wymagają określonych badań naukowych i przywołania przepisów, orzecznictwa oraz poglądów nauki. Zaś jeśli stanowi ten pomysł, powtórzenie istniejącego już i opublikowanego cudzego pomysłu, to autor przeprasza za „plagiat”. Jest to jedynie uzewnętrznienie pewnej ideii, która zrodziła się na podstawie codziennych obserwacji życia publicznego.
Mariusz Poślednik
www.kancelaria.xwp.pl
Dąbrowa Górnicza, 31.05.2012.

piątek, 4 maja 2012

Nawy taryfikator mandatów


Materiał pochodzi z http://www.motofakty.pl
Już w połowie maja wchodzi w życie rozporządzenie podpisane przez ministra spraw wewnętrznych w sprawie zmian w przyznawaniu punktów karnych. Dokument muszą jeszcze podpisać dwaj ministrowie: transportu, budownictwa i gospodarki morskiej oraz minister sprawiedliwości.
Jak podaje MSW zmiany mają na celu poprawę bezpieczeństwa dzieci, Fot: Kamil Jóźwiakpasażerów oraz pieszych. Zdecydowano się na zaostrzenie kar za wykroczenia najbardziej uciążliwe dla innych uczestników ruchu oraz za te, które popełniane są najczęściej. Ustawa ta ma wejść w życie w połowie maja, a dokładniej trzydzieści dni po podpisaniu rozporządzenia przez pozostałych ministrów.
Nowy taryfikator jest niezwykle surowy dla kierowców. Punktami karnymi objęte zostaną teraz czynności, które wcześniej nie były karane, jak np. rozmowa przez telefon komórkowy, parkowanie na miejscy dla osób niepełnosprawnych czy tak popularne w dużych miastach wjeżdżanie na skrzyżowanie, gdy jest ono zablokowane przez inne pojazdy.
Na szczęście zmotoryzowani mogą liczyć także na pewne ulgi. Kierowcy karani będą dopiero, gdy przekroczą dozwoloną prędkość o ponad 10 km/h.
Poniżej prezentujemy najważniejsze zmiany, które mają zostać wprowadzone:
Wykroczenie
Punkty wg starego taryfikatora
Punkty wg nowego taryfikatora
Rozmowa przez telefon komórkowy
0
5
Wjeżdżanie między pojazdy jadące w kolumnie
0
2
Parkowanie dla miejscu dla niepełnosprawnych
0
5
Zakrywanie świateł, tablic rejestracyjnych czy oznaczeń
0
3
Zwiększanie prędkości przez kierującego pojazdem wyprzedzanym
0
3
Wjeżdżanie na skrzyżowanie jeśli na nim lub za nim nie ma miejsca do kontynuowania jazdy
0
2
Utrudnianie lub tamowanie ruchu poprzez niesygnalizowanie lub błędne sygnalizowanie manewru (nieużycie lub niewłaściwe użycie kierunkowskazów)
0
2
Wyprzedzanie pojazdu uprzywilejowanego na obszarze zabudowanym
0
3
Przewóz dzieci niezgodnie z przepisami (w szczególności bez fotelika)
3
6
Przewożenie pasażerów w liczbie przekraczającej dopuszczalną; za każdego pasażera przewożonego w niewłaściwy sposób dodaje się 1 pkt.
1
Od 1 do 10
Przewożenie pasażerów niezgodnie z przepisami (bez pasów lub bez kasku)
1
4
Przewożenie osób samochodem ciężarowym poza kabiną kierowcy z naruszeniem przepisów
1
2
Ciągnięcie za pojazdem osób m.in. na nartach, sankach lub wrotkach
0
5
Przewożenie osób w przyczepie z naruszeniem przepisów
1
2
Nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu na oznakowanym przejściu
8
10
Nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu podczas cofania
5
6
Nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu na oznakowanym przejściu
8
10
Niezatrzymanie pojazdu w razie przechodzenia przez jezdnię osoby niepełnosprawnej
8
10
Wyprzedzanie na przejazdach rowerowych i przed nimi
8
10
Wyprzedzanie na przejściach dla pieszych i przed nimi
9
10
Cofanie na drodze ekspresowej lub autostradzie
3
5
Niezatrzymanie pojazdu przed znakiem STOP
1
2

wtorek, 8 listopada 2011

Wyroki w zawieszeniu w procesie ws. agencji finansowej "Grosik"

Na kary łączne 2 lat i 1,5 roku więzienia, w zawieszeniu na cztery lata, skazał w poniedziałek Sąd Okręgowy w Białymstoku dwoje członków b. zarządu agencji finansowej "Grosik". Uniewinnił ich jednak od zarzutu przywłaszczenia pieniędzy klientów.


Sąd skazał ich także na kary po 15 tys. zł grzywny (które prawie w całości zostaną zaliczone na poczet aresztów, w których oboje oskarżeni przebywali prawie przez pół roku) a także orzekł wobec nich obowiązek częściowego naprawienia szkody poszkodowanych osobom, firmom i instytucjom, którzy takie wnioski złożyli.
Sąd przez ponad godzinę odczytywał dane w sumie ponad 2 tys. pokrzywdzonych, podając kwoty od kilkudziesięciu złotych do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Według szacunków oskarżyciela, to w sumie kilkaset tysięcy złotych, które skazani muszą pokrzywdzonym oddać. W każdym przypadku chodzi o 77 proc. kwoty wyjściowej, bo 23 proc. spłacił poszkodowanym już wcześniej syndyk z masy upadłościowej spółki.
Wyrok nie jest prawomocny. Prokurator, który chciał dla oskarżonych kar po trzy lata więzienia bez zawieszenia i przyjęcia, że doszło do przywłaszczenia przez nich pieniędzy od klientów "Grosika", po publikacji orzeczenia nie wiedział jeszcze, czy będzie składał apelację. Skazanych w sądzie nie było.
Nieistniejący już "Grosik" był typowym pośrednikiem finansowym. Ponieważ pobierał niskie opłaty, wiele osób przez niego regulowało swoje rachunki, np. płaciło czynsz, rachunki za prąd, gaz itp.
Śledczy wyliczyli, że od grudnia 2004 do września 2005 roku agencja działała na szkodę co najmniej ponad 8,3 tys. osób fizycznych i szeregu firm, których zlecenia przelewów pieniędzy przyjęła, ale nie zrealizowała. Łączną kwotę tych należności wyliczyli na 1,7 mln zł.
Sąd okręgowy uznał jednak, że nie ma dowodów na przywłaszczenie pieniędzy przez skazanych i skazał ich przede wszystkim za to, że w porę nie złożyli wniosku o ogłoszenie upadłości spółki, mimo iż straciła już ona płynność finansową. Jak uzasadniał sędzia Janusz Sulima, powołując się na opinie biegłych w tej sprawie, już pod koniec lutego 2005 roku można było zrobić bilans spółki i stwierdzić, że jest ona niewypłacalna i złożyć wniosek o ogłoszenie upadłości, podczas gdy stało się to dopiero we wrześniu 2005 roku. 
Sąd zwrócił uwagę, że skazanie b. zarządu "Grosika" z tego paragrafu kodeksu spółek handlowych daje innym poszkodowanym otwartą drogę do dochodzenia roszczeń od skazanych. "To bardzo istotne dla wszystkich" - mówił sędzia.
Kara łączna obejmuje też m.in. naruszenie przepisów o rachunkowości (chodziło m.in. o brak ewidencjonowania w księgach rachunkowych usług franczyzobiorców).
Sąd ocenił, że w dokumentach spółki był "chaos", ale że nie można było przypisać oskarżonym przywłaszczenia pieniędzy klientów, czyli głównego zarzutu oskarżyciela. Sędzia Janusz Sulima mówił, że nie było dowodów, które pozwoliłby ustalić taki zamiar oskarżonych. 
Sędzia ocenił, powołując się na zeznania świadków w tym procesie, że celem oskarżonych nie było przywłaszczenie pieniędzy wpłacanych w punktach kasowych "Grosika". Mówił, że oskarżeni próbowali - mimo trudności finansowych - nadal prowadzić działalność. Podkreślał, że nie ma dowodów na to, że oskarżeni "wyprowadzali" pieniądze ze spółki.
Dodał, że nikt nie stwierdził i nie ma na to żadnych dowodów, by oskarżeni mieli jakieś prywatne konta, na które były przelewane pieniądze wpłacane przez klientów +Grosika+, by dzięki temu zgromadzili jakieś ogromne majątki czy kupowali nieruchomości za granicą. Sulima podkreślił, że dopiero takie ustalenia pozwalałyby na przypisanie oskarżonym przestępstwa przywłaszczenia.
Sprawa "Grosika" była jednym z najdłużej prowadzonych śledztw białostockiej prokuratury; trwało kilka lat, bo było wielu pokrzywdzonych, z których duża część sama zgłosiła się na policję. Konieczne też było wykonanie ekspertyz finansowych. Proces w pierwszej instancji trwał od maja 2010 roku. (PAP)

Materiał pochodzi z www.lex.pl

poniedziałek, 7 listopada 2011

Europoseł stanął przed sądem pozwany przez licealistów

Europoseł, b. minister edukacji Ryszard Legutko stanął w czwartek przed krakowskim sądem. W procesie cywilnym, wytoczonym mu przez dwójkę licealistów, którzy złożyli petycję o usunięcie symboli religijnych wyjaśniał, dlaczego nazwał ich "rozpuszczonymi smarkaczami".


Na pierwszej rozprawie w listopadzie ub. roku pełnomocnik europosła wniósł o odrzucenie powództwa ze względu na immunitet. Sąd okręgowy uznał, że wypowiedzi Legutki nie mieściły się w zakresie sprawowania przez niego funkcji europosła. Stanowisko to podzielił sąd apelacyjny, do którego złożył zażalenie europoseł.
W czwartek na początku rozprawy Ryszard Legutko wyraził gotowość przeproszenia powodów, "o ile oni sami czują się obrażeni". Do zawarcia ugody jednak nie doszło z powodu nieobecności powódki. Sąd przesłuchał strony i świadka.
W listopadzie 2009 roku ówcześni uczniowie klasy maturalnej XIV LO we Wrocławiu (obecnie studenci warszawskich uczelni - PAP) złożyli dyrektorowi szkoły petycję, w której prosili o usunięcie symboli religijnych z terenu szkoły.
W szkole odbyła się debata na ten temat, ale symbole religijne pozostały na swoich miejscach. Natomiast były minister edukacji, obecny europoseł z okręgu wrocławskiego prof. Ryszard Legutko w publicznych wypowiedziach nazwał uczniów "rozpuszczonymi smarkaczami", a ich działania "typową szczeniacką zadymą". Mówił też o "rozwydrzonych i rozpuszczonych przez rodziców smarkaczach".
Dwoje uczniów uznało, że doszło do naruszenia ich dóbr osobistych: dobrego imienia oraz godności osobistej poprzez publiczne określenie ich mianem "smarkaczy" oraz "szczeniaków", i pozwało Ryszarda Legutkę do sądu. W pozwie domagają się przeprosin na łamach dwóch gazet, w których europoseł wypowiadał się na ich temat, oraz wpłaty 5 tys. zł na cele społeczne.
Jak zeznał przed sądem Ryszard Legutko, był oburzony sprawą petycji, o której dowiedział się od dziennikarza. Działanie licealistów nazwał agresywnym, arbitralnym i bezprawnym. "Dotyczyło to bardzo agresywnego zachowania, ponieważ nie chodziło o wypowiedź, a o działanie. Sprawa obecności krzyży w szkołach jest uregulowana rozporządzeniem MEN, więc było to działanie sprzeczne z prawem. Ponadto wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie Lautsi przeciwko Włochom, na który powoływali się licealiści, dotyczył kraju z innym systemem prawnym" – wyjaśniał pozwany europoseł.
Pytany, czy jego oburzenie wynikało także ze względów światopoglądowych, europoseł wyjaśnił: "Ta sprawa jest sprzeczna z moimi poglądami, ale ona nie dotyczy poglądów, tylko konkretnego działania. W Polsce usuwanie krzyży ze szkół kojarzy się jak najgorzej co najmniej od 150 lat" – powiedział Ryszard Legutko.
Wyjaśnił także, że dla niego słowa o +rozpuszczonych smarkaczach+ oznaczają "kogoś takiego, który mówi ja to chcę i to chcę natychmiast".
Pytany, czy uważa wypowiedziane przez siebie słowa za dopuszczalne w debacie publicznej Legutko wyjaśnił, iż "nie jest to sprawa debaty publicznej, to jest kwestia dotycząca oceny pewnych działań". "Czym innym są wypowiedzi publiczne, a czym innym debata publiczna, np. co do problemu neutralności światopoglądowej państwa" - stwierdził ponadto. Jego zdaniem, licealiści nie uczestniczyli w debacie publicznej. "Działanie zmierzające do usunięcia krzyża w formie petycji nie jest debatą" - wyjaśnił. Stwierdził także, że w debacie publicznej wyraziłby się inaczej i podał przykład: "przepraszam pana, ale to co pan proponuje, ma charakter postawy smarkaczostwa".
Legutko wyraził też opinię, że "człowiek w pewnym wieku cieszy się tym przywilejem, że może mówić dosadniej do dużo młodszych ludzi". Dodał też, że z racji funkcji publicznych jest zobligowany do wypowiedzi ocennych, w których stara się wartościować pewne kwestie. 
Na pytanie strony przeciwnej, co było złego w złożeniu petycji, wyjaśnił: "Jest to szkodnictwo, dlatego że to brutalizuje życie szkoły. W ogóle walka z krzyżem jako symbolem związanym bardzo ściśle z polską tradycją zawsze przynosiła złe skutki i to nie ma nic wspólnego z tym, czy ktoś jest chrześcijaninem czy nie, czy wierzy w Boga, czy nie, czy jest lewicowy czy prawicowy". Zwrócił także uwagę, iż "jest to ten sam schemat, o którym mówił: +ja to chcę i to chcę natychmiast+".
"Uważaliśmy, że symbole światopoglądowe w szkole naruszają zasadę neutralności państwa" - mówił przed sądem jeden z autorów petycji Tomasz Chabinka. Jak wyjaśnił, słowa Ryszarda Legutki sprawiły mu przykrość, ponieważ uważał go za wybitną postać. "Uznałem je za stwierdzenie, że nie mamy prawa do zabierania głosu w tej sprawie, tylko wyrażone w formie obraźliwej i wykraczającej poza normę" - powiedział.
Sąd odroczył kolejną rozprawę do 5 kwietnia 2012 roku. Sprawa jest objęta Programem Spraw Precedensowych Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Powodów w postępowaniu reprezentuje pro bono adw. dr Anna-Maria Niżankowska-Horodecka. (PAP)

Materiał pochodzi z www.lex.pl

środa, 26 października 2011

RPO: polskie sądy nie wykonują wyroków ze Strasburga


Nie ma skutecznych środków, które zapewniałyby wykonanie wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawach karnych - twierdzi rzecznik praw obywatelskich i wystąpieniu do ministra sprawiedliwości.

Rozpratrując sprawę indywidualną Rzecznik stwierdził, że istnieje potrzeba zapewnienia skutecznych środków mających na celu wykonywanie ostatecznych wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawach karnych. Wniosek, który wpłynął do Rzecznika dotyczył m.in. długotrwałego stosowania wobec wnioskodawcy tymczasowego aresztowania. 
Skarga tej osoby na nadmiernie długie stosowanie tymczasowego aresztowania była przedmiotem rozpoznania przez Europejski Trybunał Praw Człowieka (wniosek nr 44131/05). W wyroku z 1 lipca 2008 r. Trybunał orzekł naruszenie wobec skarżącego art. 5 ust. 3 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Właściwe sądy utrzymywały jednak tymczasowe aresztowanie, mimo orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. 
W ocenie Rzecznika kluczowym problemem prawnym w przedstawionej sprawie jest relacja pomiędzy art. 8 k.p.k., statuującym zasadę samodzielności jurysdykcyjnej sądu karnego a art. 46 ust. 1 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, z którego wynika obowiązek Państw będących stronami Konwencji przestrzegania ostatecznego wyroku Trybunału. W sprawie tej stwierdzenie przez Europejski Trybunał Praw Człowieka naruszenia art. 5 ust. 3 Konwencji obligowało sądy orzekające w przedmiocie tymczasowego aresztowania do odstąpienia od dalszego stosowania tego środka. 
Wyroki Europejskiego Trybunału Praw Człowieka mogą stanowić podstawę do wznowienia postępowania karnego (art. 540 § 3 k.p.k.). Nie ma jednak unormowania jednoznacznie wskazującego na związanie sądu tego rodzaju orzeczeniem. Dlatego rzecznik praw obywatelskich zwraca się do ministra sprawiedliwości z prośbą o poinformowanie o zajętym stanowisku i ewentualnie podjętych działaniach.
Materiał pochodzi z www.lex.pl

wtorek, 25 października 2011

Sąd oceni, czy zdjęcie ślubne może być plagiatem


Młode pary fotografują się w przeróżnych sceneriach i stylizacjach, czasem bardzo dziwacznych. Zdjęcie państwa młodych owiniętych kołdrą obwiązaną sznurkiem na tle przyrody autorstwa Rafała Bednarza zrobiło furorę. Przedrukowały je też "Wysokie Obcasy". Teraz będzie przedmiotem procesu sądowego.


Autor, fotograf specjalizujący się w zdjęciach młodych par, jest z niego dumny. Jednak gdy na targach ślubnych zobaczył na ulotkach i materiałach reklamowych kolegi po fachu fotografię identycznie zainscenizowaną, tylko z inną parą młodą w środku kołdry i w nieco innych okolicznościach przyrody, poczuł się pokrzywdzony. Poprosił autora zdjęcia o jego usunięcie z reklamówek. Dostał jednak odpowiedź, że tylko sąd może go do tego zmusić, więc wystąpił na drogę sądową.


Materiał pochodzi z www.lex.pl

piątek, 14 października 2011

Prokuratura odwołała się od wyroku uniewinniającego "Nergala"


Gdyńska Prokuratura Rejonowa wniosła we wtorek do sądu apelację od wyroku uniewinniającego Adama Darskiego "Nergala" od zarzutu znieważenia uczuć religijnych.


Sprawa dotyczy koncertu z września 2007 r. w klubie Ucho w Gdyni, podczas którego lider deathmetalowego zespołu Behemoth, Adam Darski "Nergal" podarł Biblię i nazywał ją przy tym m.in. "kłamliwą księgą". W trakcie występu Darski nazwał też Kościół katolicki "największą zbrodniczą sektą".
Jak powiedział we wtorek szef Prokuratury Rejonowej w Gdyni Witold Niesiołowski, apelacja trafi do gdańskiego Sądu Okręgowego. Niesiołowski dodał, że zdaniem śledczych wydając uniewinniający wyrok w tej sprawie, sąd przeprowadził właściwe postępowanie dowodowe, wysnuł jednak z dowodów nieprawidłowe wnioski.
„Naszym zdaniem popełnione zostało przestępstwo” – powiedział Niesiołowski, dodając, że w opinii śledczych Darski znieważył uczucia religijne, nawet jeśli działał „bez zamiaru bezpośredniego”.
Poza prokuraturą własną apelacje od wyroku w sprawie „Nergala” złożył także w ubiegłym tygodniu szef Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami Ryszard Nowak, który był oskarżycielem posiłkowym w procesie zakończonym uniewinnieniem Darskiego.
Składając apelację, Nowak poinformował PAP, że napisał w niej m.in., iż sąd pierwszej instancji "w sposób absolutnie dowolny interpretował zeznania, a także przyjął, iż artysta może przeklinać, ordynarnie odnosić się do Pisma Świętego, może używać mowy nienawiści i szerzyć nienawiść do chrześcijaństwa".
Wyrok uniewinniający Adama Darskiego zapadł przed Sądem Rejonowym w Gdyni 18 sierpnia br. W uzasadnieniu tej decyzji sędzia Krzysztof Więckowski powiedział, że działanie oskarżonego było "swoistą formą sztuki", zgodną z "metalową poetyką grupy Behemoth" oraz kierowaną do "określonej i hermetycznej publiczności".
Prokuratura oskarżyła Darskiego na podstawie doniesienia kilku pomorskich posłów PiS oraz Ryszarda Nowaka, którzy obejrzeli w internecie film z koncertu.
Zdarzenie z udziałem muzyka było już raz rozpatrywane przez gdyński sąd, który pod koniec czerwca 2010 r. umorzył postępowanie przeciwko Darskiemu, uznając, że nie doszło do popełnienia przestępstwa. Od tego postanowienia odwołała się prokuratura oraz Ryszard Nowak. We wrześniu 2010 r. gdański Sąd Okręgowy nakazał ponownie rozpatrzyć sprawę.
Zachowanie „Nergala” w trakcie koncertu, jaki miał miejsce w Gdyni w 2007 roku, stało się przyczyną licznych protestów przeciwko zaangażowaniu Darskiego jako jurora w emitowanym przez TVP od września br. programie "Voice of Poland". Listy do prezesa TVP wystosowali w tej sprawie m.in. przewodniczący Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Kultury i Ochrony Dziedzictwa Kulturowego bp Wiesław Mering oraz przewodniczący Rady KEP ds. Środków Społecznego Przekazu abp Sławoj Leszek Głódź.
Z kolei PiS w związku ze sprawą zapowiedział zgłoszenie projektu noweli ustawy o rtv, który ma dać obywatelom wpływ na program mediów publicznych. Zgodnie z projektem, jeśli 10 tys. osób - płacących abonament lub zgodnie z prawem z niego zwolnionych - podpisze się pod wnioskiem o zmianę formuły programowej albo elementu programu, "którego w mediach publicznych nie chcą tolerować", to Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, po otrzymaniu pisma, w ciągu dwóch tygodni będzie miała obowiązek zająć stanowisko i wydać decyzję w sprawie.
W ubiegłym tygodniu Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji uznała, że zatrudnienie Darskiego w roli jurora nie narusza obowiązującego prawa, a analiza dotychczas wyemitowanych odcinków "The Voice of Poland" nie daje podstaw do interwencji.(PAP)



Materiał pochodzi z www.lex.pl