Ze świeżo upieczonym doktorem nauk prawnych - Patryk Kuzior; specjaliście z zakresu transgranicznej przestępczości zorganizowanej w Europie.
Tutaj akurat tych „usług" lub „towarów" jest dużo, bo są to niezapłacone rachunki za telewizję satelitarną lub kablową. Ale też i mnóstwo innych, jak np: zadłużenie wobec banku lub innej instytucji finansowej. – odsyłam do innych publikacji, przede wszystkim internetowych, gdzie są opisywane konkretne przypadki. Otóż ten aspekt tzw. „wyłudzania" płatności w ramach uzyskania stosownego wyroku Sądu, ma również wymiar karnoprawny. I ma on miejsce co najmniej w dwóch sytuacjach całego tego procederu związanego z szeroko pojętym procesem handlu (lub też obrotu) wierzytelnościami. Pierwsza sytuacja ma miejsce wtedy, gdy jeden podmiot zbywa hurtem, drugiemu dokumentację, z której wynikają różne niespłacone należności. A ten drugi dochodzi przed Sądem wydania nakazu zapłaty. Przecież takie zbycie dokumentacji, co do nieistniejących należności, to przecież przestępstwo oszustwa. Nabywca nabywa dokumenty z których wynika jakieś zadłużenie, a którego w rzeczywistości nie ma. Więc mogą to być spreparowane dokumenty, z których wynika jakieś zadłużenie, lub też ukryto część dokumentacji (informacji), z której wynika, że należność została spłacona lub nie istniała. Akurat ja miałem taką przygodę (opisałem ją w artykule pod ww. linkiem), gdzie bank, który sprzedał wierzytelność firmie windykacyjnej, ukrył informację, że w 2005 r. umorzył mi zadłużenie, ponieważ powstało ono z winy pracownika banku (dokładnie z jego nadgorliwości). I sprzedał taką wierzytelność firmie, która w 2012 r. wezwała mnie pisemnie do zapłaty prawie 300 zł. Otóż bank sprzedał nieistniejącą wierzytelność, bo ukrył dokument w którym umorzył mi tą kwotę. Czyli na „chłopski rozum", poprzez takie świadome zachowanie, doprowadził do niekorzystnego rozporządzenia mieniem przez nabywcę. Bo sprzedał mu wierzytelność, która nie istnieje, i nigdy nie istniała. Jednakże zataił tą informację przed nabywcą. Słowem oszustwo z art. 286 KK. Albo i też przestępstwo nierzetelnego prowadzenia dokumentacji z art. 303 KK. To tylko moja taka pobieżna kwalifikacja karnoprawna. Zaś dalsze ustalenia organów ścigania karnego pozwoliło by na dalszą ocenę prawną. Ciekawe, że też jeszcze te podmioty – strony transakcji tymi wierzytelnościami, jeszcze się nie dochodzą między sobą. Albo może nie są jeszcze medialnie nagłaśniane tego rodzaju sprawy. Mam na myśli wszystkie tego rodzaju sytuacje w skali kraju, a nie jedynie mój przypadek (czyli transakcję między firmami). Bo są to naprawdę problemy o dużym wydźwięku społecznym. W moim przypadku piszę o umorzonej należności, bo nienależnie naliczonej, a następnie umorzonej. Oczywiście trzeba tu też wziąć pod uwagę sytuację braku jakiejkolwiek należności, gdy „płatności" były płacone na bieżąco, jednak sprzedano dokumentację jako należność niezapłaconą. Czyli dokumentacja zawiera informacje o nieistniejących faktach, czyli po prostu jest prowadzona w nieprawidłowy sposób. Troszkę inaczej ma się sprawa z rzeczywistą należnością, lecz przedawnioną. Tutaj podniesienie zarzutu przedawnienia spoczywa na pozwanym, gdyż jest to jego uprawnienie procesowe, nie jest zaś badane „z urzędu". Czyli jeżeli pozwany nie wie o tym, że sam z własnej inicjatywy musi powołać się na przedawnienie, to Sąd tego nie zrobi za niego.
Wracając do płaszczyzny karnoprawnej tej sprawy i wskazania drugiego przypadku, to również dochodzenie przed Sądem stwierdzenia tej należności w oparciu o nierzetelną dokumentację, a mając świadomość braku obowiązku zapłaty tej należności (czyli posiadając wiedzę, że to zadłużenie jest nienależne), też należy uznać za możliwość doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem czyli oszustwo. Tutaj akurat odbywa się to nietypowy sposób, bo poprzez uzyskanie korzystnego dla siebie wyroku sądu, który stanowi nową podstawę prawną tej należności, czyli możliwości późniejszego egzekwowania tej kwoty przez komornika. O ile w przypadku braku wiedzy o nabywaniu nieistniejącej wierzytelności, można uzasadnić takie zachowanie, zwłaszcza że w prawie cywilnym istnieje domniemanie istnienia dobrej wiary. O tyle w przypadku istnienia świadomości co do braku zadłużenia, to już możemy mówić o próbie oszustwa. Bo jak można określić zachowanie, w sytuacji posiadania wiedzy o braku zadłużenia, a zmierzające do stwierdzenia tej należności i to w formie wyroku sądowego.
Te kilka zdań, to jedynie zasygnalizowanie pewnego problemu. Nie zaś wyczerpująca analiza – tak karnoprawna jak i cywilnoprawna. Jednak wydaje się, że ma on charakter rozwojowy – w obu płaszczyznach prawnych. Pozostaje mieć nadzieję że w ostateczności, wszystkie te i podobne sprawy zostaną wyjaśnione na korzyść pokrzywdzonych i oszukanych, a sprawiedliwości stanie się za dość.
Adwokat dr Mariusz Poślednik